Piotr Kamler – mistrz światowej animacji, trzykrotnie wyróżniony w Krakowie, laureat Grand Prix na festiwalu w Annecy w 1975 roku –otrzyma Nagrodę Smok Smoków na 51. KFF.
Piotr Kamler urodził się w 1936 roku. Jest absolwentem wydziału grafiki na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Zadebiutował w roku 1959 amatorskim filmem animowanym „Miasto”. W tym samym roku otrzymał stypendium na wyjazd do Paryża, gdzie poznał Pierre’a Scheffera, sławnego kompozytora muzyki konkretnej i twórcę eksperymentalnego studia Groupe de Recherche de Musique Concrète (GRMC), działającego w ramach francuskiego radia publicznego. Scheffera tak zainteresowały wizje polskiego twórcy, że stworzył mu dogodne warunki pracy w GMRC, które odtąd stało się współproducetem jego filmów. Kamler zaczął realizować filmy animowane, które – jak pisze Marcin Giżycki – układają się w dwa nurty – abstrakcyjny i narracyjny – tworząc niezwykle spójną całość, zarówno jeśli chodzi o formę, jak i treść:
Głównym motywem filmów Kamlera jest samotność, alienacja, poczucie znalezienia się
w sytuacji bez wyjścia. Bohaterowie tych opowieści, a mogą to być zarówno postacie ludzkie („Labirynt”, „Chronopolis”), jak i fantastyczne („Słonioga”), czy zwyczajne kule („Dziura”), najczęściej samotnie wędrują, szukając swojego miejsca i tożsamości. Często zdają się być uwięzieni w jakiejś czasoprzestrzennej pułapce bez wyjścia („Zielona planeta”, „Dziura”, „Słonioga”, „Labirynt”, „Rozkoszna katastrofa”, „Zapasowe serce”, „Chronopolis”). Czas u Kamlera przestaje być czymś bezwzględnym, może być tworzony i manipulowany przez tych, którzy posiedli odpowiednią wiedzę lub zdolności („Zielona planeta”, „Chronopolis”, „Misja”). Boska niemal moc kreowania czasu nie przynosi jednak oczekiwanej wolności, przeciwnie, kończy się nieuniknioną katastrofą.
Filmy Kamlera posiadają wiele elementów science-fiction, ujętych jednak w ironiczny cudzysłów. Pełno w nich dziwnych aparatów, nieważkości, latających dysków, futurologicznych pejzaży, nieziemskich cywilizacji. Ale też magii i alchemii, transmutacji materii, magicznych pałeczek. Nawet całkiem geometryczne formy, jak w Kroku czy Misji, przemieszczają się w jakiś czarnoksięski lub telekinetyczny sposób. Przy całej niepowtarzalności wizji Kamlera, jest w jego filmach wiele z ducha Georgesa Mélièsa.
Jak i filmy wielkiego maga kina, tak i dzieła Kamlera układają się w jedną spójną wizję świata. Obsesyjnie powracają pewne rekwizyty, owe magiczne pałeczki, miękkie kule, ssawki, owadzie czy ślimacze czułki, rury, oniryczne krajobrazy przywodzące trochę na myśl malarstwo Ivesa Tanguy. W niemal wszystkich filmach odbywają się jakieś tajemnicze rytuały, tańce form. Nawet kule, prostokąty i dyski (Krok, Chronopolis, Misja), a także wrzecionowate, świetliste kształty w czysto abstrakcyjnej Zimie, wirują w jakimś erotycznym transie, w który wprawiają je niewidoczne siły. To zdumiewające, jak bardzo podszyta erotyką może być geometryczna abstrakcja, gdy tylko za pomocą magii kina wprawi się ją w ruch.
Ważną rolę w tych dziełach odgrywa muzyka, którą pisali kompozytorzy reprezentujący elitę francuskiej muzyki współczesnej: Bernard Parmegiani (autor muzyki do filmów Waleriana Borowczyka), François Bayle, Robert Cohen Solal.
W 1982 r., po pięciu latach pracy, artysta ukończył swój jedyny film pełnometrażowy. Największe przedsięwzięcie filmowe Kamlera i najniezwyklejszy film science-fiction w historii kina. Marcin Giżycki pisze o „Chronopolis”:
To zarazem najbardziej narracyjne dzieło w dorobku Kamlera. Jest to historia spotkania dwóch cywilizacji: starej (zamieszkującej tytułowe miasto Chronopolis), która osiągnęła stopień wiedzy dający wtajemniczonym nieśmiertelność i władzę nad materią i czasem,
oraz znacznie młodszej, przybywającej z innej planety. Spotkanie to dla wszystkowiedzących Chronopolitan nie jest zaskoczeniem, zapisane bowiem zostało w starej przepowiedni, a jednak niesie ze sobą zagładę. I to nie w postaci wojny czy atomowej eksplozjii. Raz osiągnięta doskonałość musi po prostu pozostać nietknięta, hermetycznie chroniona, inaczej po prostu ulegnie korozji. W cudownie wizyjnym finale filmu tkanka miasta ulega rozkładowi, zżera ją, a wraz z nią mieszkańców Chronopolis, liszaj podobny do tego, który błyskawicznie, na oczach bezradnych obserwatorów, konsumuje antyczne freski odkryte przed budowniczych rzymskiego metra w Rzymie Felliniego.
W Chronopolis wirtuozeria techniczna autora świeci najpełniejszym blaskiem. Jak jego bohaterowie, Kamler wydaje się posiadać pełną władzę nad materią. Już wcześniej,
po Kroku, zaczęto go podejrzewać o konszachty z komputerem. Płynność przekształceń form, którą udało się reżyserowi uzyskać, a także ich „trójwymiarowość”, wydawała się bowiem nieosiągalna przy użyciu tradycyjnych metod animacyjnych. Fakt, że twórca pracował w wypełnionym elektroniką studiu przysłużył się jeszcze legendzie, którą jednak sam zainteresowany wielokrotnie dementował.
Piotr Kamler jest autorem kilkunastu filmów, prawie wszystkie zrealizował we Francji.
On sam jednak uważa się za twórcę polskiego. Z kinem pożegnał się zrealizowaną w 1993 roku „Ulotną misją”. Ten krótki film jest swoistym sequelem do „Chronopolis”. Przedstawiciel innej cywilizacji wyczarowuje w nim na oczach widza przeróżne formy z materii. Za swoją twórczość artysta zdobył liczne nagrody m.in. na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Animowanych w Annecy (1975) dla najlepszego filmu animowanego 30-lecia za „Krok”, nagrodę główną „Srebrnego Smoka” w Krakowie otrzymał trzykrotnie: za „Zieloną planetę” (1966), za „Dziurę” (1966) i za „Zapasowe serce” (1973).
Uroczyste wręczenie Nagrody Smok Smoków Piotrowi Kamlerowi będzie miało miejsce 24 maja 2011 roku podczas 51. Krakowskiego Festiwalu Filmowego w kinie Kijów. Planowana jest retrospektywa filmów Kamlera oraz wystawa jego prac i spotkania z publicznością.